poniedziałek, 5 sierpnia 2019

Fünf - Toblerone

Dziń dybry!

Proszę wybaczyć drobne opóźnienie. Cały wieczór oglądałam kanały filozoficzne i odrobinę się w nich zatraciłam.

Sokrates mawiał, że tak czy inaczej należy się żenić. W przypadku wybrania dobrej żony, będzie się człowiekiem szczęśliwym. W przeciwnym razie zostanie się filozofem. Myślę, że to dobry argument na zło Katarzyny. 
Tym razem jednak moja żona nie była punktem zapalnym dzisiejszego cierpienia, a Anke. Jak prawie każdy ból przybrał on słodką skórkę. Dowiedziałam się o Tobleronach w Stokrotce. Jak wiecie lub nie wiecie, jest to druga z najlepszych czekolad. Bije ją jedynie Läderach. Podobno nawet wersja biała! White power! Takiego fikuśnego Toboerone'a nie jadłam z rok. Wiecie... W Szwajcarii tego dostatek, a w Polsce trzeba sklepowi z gardła wyrywać nawet klasyczną wersję. Jakby to nie było wystarczającym cierpieniem, gdy weszłam z Doboszem do sklepu, białej czekolady nie było. Zeżarto! Tyle dobrego, że kupiłam sobie mleczną. I Doboszowi nawet smakowała. A gdzie negatywny akcent? Prawdopodobnie to mój ostatni Toblerone na kolejne tygodnie, jak nie miesiące, bo jutro nie będzie, a zanin znajdę, to już prędzej dojechałabym powrotnie do Szwajcarii.

Pozdrawiam wszystkich i nikogo,
Frytek



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz